|
|
|
Opowiadania napisane w trakcie warsztatów
dla nauczycieli-bibliotekarzy.
Grupa 1.
"Miłość ślepa jest"
Piękna Izabela wyszła na spacer do parku. w urolkiwej alejce dojrzała tajemniczego mężczyznę. Spojrzeli na siebie i ich serca zaczęły bić mocniej. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Tajemniczy mężczyzna, Eduardo, wziął Izabelę w swe ramiona i powiedział:
- Gdzie byłaś, kiedy Cię nie było?
Zanim Izabela zdążyła cokolwiek powiedzieć, przetoczył się nad Chrzanowiem potworny grzmot i błysk, który pozwolił jej dostrzec, że twarz kochanka się zmienia. Jego oczy stały się nienaturalnie czerwone, piękny uśmiech Eduarda zamienił się w wilczą paszczę, a jego tors w zastraszającym tempie porastał sierścią.
Jakby tego było malo, nieopodal wylądował rozświetlony statek kosmiczny. Wytoczyły się z niego sinokrwiste stwory z wywieszonymi jęzorami. Eduardo okazał się zdrajcą, był jednym z nich, a postać wilka była jednym z jego przeobrażeń.
- Pozwól, że przedstawię Ci moja rodzinę - wycharczał...
Grupa 2.
W mroczną, październikową noc, na przystanku autobusowym w okolicach basenu, znaleziono mocno okaleczone zwłoki młodej dziewczyny. Uszkodzenia ciała nie wskazywały na narzędzie zbrodni. Detektyw, w ciele denatki znalazł kły, niepasujące do żadnego z żyjących gatunków zwierząt. Policjanci, pracujący na miejscu, uwijali się jak w ukropie, ponieważ nadciągała burza stulecia.
Prowadzącego śledztwo detektywa przeraził i zastanowił ohydny odór. Zapach nie przypominał niczego, nie był pochodzenia ziemskiego.
- Komisarzu - pozwólcie tutaj - krzyknął przeszukujący teren policjant.
Pochylili się nad dziwnymi śladami, odciśniętymi w trawie, układającymi się w geometryczne wzory.
Policjantka Ewa w ogóle nie zwracała uwagi na ślady. Wpatrzona była w swojego przełożonego, ktory z namiętnością patrzył w pobliskie zarośla. Wziął Ewę za rękę i wszystko stało się jasne. Mordercą okazała się zazdrosna Ewa, którą zdradziły wzory na jej letniej sukience, identyczne ze sladami na trawie.
Grupa 3.
Planeta pokryta była kraterami, z których wypełzały czerwonosine stwory o iskrzących oczach, długich jęzorach pozbawionych kubków smakowych. W ich miejscu znajdowały się gruczoły, produkujące śmiertelną truciznę. W powietrzu unosił się ohydny odór i nie był to wodór.
Para obdarzonych oryginalną urodą stworów, trzymając się za czułki, pełzła powoli w kierunku dwóch zachodzących słońc.
- Mlask, mlask - powiedział on.
- Chlip, ślumt, chlip - szepnęła ciamkająco ona...
Od tej chwili byli nierozłączni i zamieszkali we wspólnym kraterze.
Do czasu... Potem nastała szara rzeczywistość i horror, bo na świat przyszły 25-raczki.
Dziękuję wszystkim uczestniczkom warsztatów
za wyrażenie zgody na opublikowanie powyższych opowiadań.
Prezes Oddziału
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 2 odwiedzający (5 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|